czwartek, 1 listopada 2007

W LESIE

Las pod Warszawą, Zaduszki. Ołowiane niebo, nawet w środku dnia włącza się flesz, by sfotografować tony wilgotnych liści czekających na pierwszy śnieg.
Pod starą sosną kilkanaście cegieł, prosty krzyż i tabliczka wyznaczają grób: "Nieznany żołnierz węgierski, zabity przez Niemców w 1944 r".
Wzruszające: zawsze wisi tam zielono-biało-czerwona szarfa, jakiś wieniec.
Dziś, w Zaduszki, w środku lasu, ktoś zostawił na tym grobie mnóstwo chryzantem, nastawiał świeczek.
Nie martw się, samotna staruszko, gdzieś nad Balatonem: pamięć twojego brata, który zaginął bez wieści 63 lata temu gdzieś na froncie wschodnim, który padł z dala od rodziny i z dala od ciepłej puszty, uciekając od Niemców, nie chcąc wykonywać ich rozkazów, nie chcąc zabijać w imię cudzego szaleństwa, jeszcze dzisiaj czczona jest świeżymi kwiatami i ogieńkiem.
W ziemi, na której poległ nadal mieszkają dobrzy ludzie.
Polacy.