sobota, 24 maja 2008

CO TAM W POLSCE?

Przebiegłem znajomymi trasami, zahaczając o wielu mieszkających w Rzymie Polaków. Każdy, po powitaniu, zadawał mi to samo pytanie: „Co tam w Polsce”?
Państwo co by odpowiedzieli? Zwłaszcza widząc oczy rozmówców, widząc, że to pytanie wcale nie jest zdawkowe, widząc, że właściwie wszyscy oczekiwali tylko jednej odpowiedzi…
„Tutaj taki bałagan – mówili moi rozmówcy nim zebrałem słowa do odpowiedzi – nie da się pracować, nie sposób nigdzie dojechać, nie można zaparkować, biurokracja szaleje, na ulicach śmieci i ludzie cudzoziemcowi nieprzyjaźni, jakby chcieli cię oszukać”…
Pani S., dobrze prosperujący sklep, córka robi karierę, marzy by wrócić do Polski i otworzyć pod Warszawą – „czy ja wiem, może restaurację, a najlepiej jakieś małe spa”?... Pan P., też sklep – „po licho mam się tu użerać ze strażnikami i kontrolami, żebym miał tylko pewność, że u nas jakiś czas jeszcze będzie spokój”…
„No, niech Pan wreszcie mówi, co tam w Polsce”?


Foto Warszawa Panorama za www.odyssei.com

czwartek, 22 maja 2008

W DOMU


Przyjechałem do Rzymu, a tu krajobraz po deszczu. Druga rzeka Rzymu - Aniene - wylała, na skrzyżowaniu GRA, czyli obwodnicy Rzymu i autostrady na Aquilę – jezioro… Wszędzie mnóstwo dziur w jezdni, co dwa kroki jakieś obsunięcie zbocza, poprzerywane drogi… Na motorze trzeba uważać, tym bardziej, że niektóre szosy w dalszym ciągu są prawdziwymi rzeczkami. Okresowy strumyczek w okolicach Sambuci, przemienił się w rwącą rzekę, a mały wodospadzik – w ryczącą Niagarę…
W tej chwili nad Rzymem przechodzi burza, ale kiedy wychodzi słońce, tak jak dzisiaj rano, jest tak pięknie, zieleń taka soczysta, tak „wielokolorowa”. Oczywiście drzewa owocowe już przekwitły, ale kwitnie tak wiele krzewów i kwiatów, że nie sposób się nie zachwycać. U mnie na balkonie – dzięki żonie – orgia kwiatowa, amarylis już „puścił” i za chwilę będzie pięknym kwiatem. I kocury takie szczęśliwe, nie mogą sobie znaleźć miejsca, raz przybiegają, żeby dać się wygłaskać, a w chwilę później pędzą, żeby wytarzać się w trawie na balkonie. One to mają dobrze… Mnie mimo wszystko nie wypada…

niedziela, 18 maja 2008

DYWERSANCI

Niedawno spotkałem specjalistę, który opowiadał mi jakimi metodami prowadzi internetową walkę z „wrogami” rosyjskie FSB. Stwierdził, że prawie połowa wpisów na forach TVN24 pochodzi z rosyjskich serwerów. Wie, co mówi, zajmuje się zabezpieczaniem „szczelności” systemów komputerowych.
Nie trzeba „wysadzać” na kilka dni całego systemu internetowego, jak towarzysze zrobili to ma Łotwie. Okazuje się, że wystarczy wejść na jakieś forum, pisać nie na temat, wystarczy zawrzeć jakąś aluzję, jakąś wstrętną sugestyjkę, jakąś prowokacyjkę, drobną obelgę – i już po zabawie. Wystarczy zmienić nick, podpisać się cudzym, dołączyć jakąś myśl zmarłego, kontrowersyjnego męża stanu, wkleić obszerny fragment cudzego tekstu, dołączyć trochę rasistowskiej propagandy – i osiąga się efekt bardzo podobny; całą zabawę trafia szlag. I „na placu boju” pozostaje tylko świństwo i obrzydlistwo, dwie kolumny nośne Czeki i jej następców.
Na moich blogach mieliśmy już wszystko to: jakąś rzekomo amerykańską „grupę” podpisującym się wspólnym nickiem, kolejne grupy „wpisujących”, udających, że są pojedynczą osobą (popatrz pan, też z Ameryki), kiedy robiło się wokół nich „gorąco” – zmieniali nick, ludzi wklejających teksty ze stron Ku-klux-klanu... No i zawsze pojawiają się ludzie uwielbiający obrażać innych, perorować, jakby wszystkie rozumy pojedli, oceniać inteligencję Korespondentów. W sumie nawiedzeni wariaci, którzy też uwielbiają moje blogi, zwykli dywersanci, maniaccy antysemici, czy szurnięci stalkerzy – to małe piwo.