niedziela, 24 sierpnia 2008

GŁUPOTA JEST NUDNA

Zważywszy kierunek, jaki obrał świat, a zwłaszcza media…
Mój krytycyzm wobec mediów jest nawet większy od krytycyzmu pana Jasa…

Z tymi mediami to jest tak, że Gierek miał je wszystkie, a ludzie czytali bibułę… Jaruzelski miał je wszystkie, a ludzie wierzyli papieżowi i Wałęsie. Co mogłoby oznaczać, że wpływ mediów na opinię publiczną nie jest aż tak wielki, jak mogłoby się wydawać.
Ale z drugiej strony ludzie przestali czytać. Ich wizja świata nie opiera się już na lekturach i własnej wyobraźni, lecz na gotowych papkach, podawanych przez audiowizualne środki przekazu.

Ja nie poszedłem na „Pasję” i nie oglądałem jej w telewizji. I nie zamierzam. Uważam, że moje wyobrażenie o Mesjaszu, jakie rodzi się na podstawie lektury Ewangelii i apokryfów zawsze będzie w jakiś sposób „natchnione” przez Boga; jeśli On dał mi ducha, On zadba we właściwy sposób o moje o Nim wyobrażenie.
Jeśli poszedłbym na „Pasję” – zamknąłbym Mu drogę do mojego ducha gotową wizją Mela Gibsona i jego współpracowników. No pasaran.

Jak kolosalny wpływ na naszych ojców i dziadów miały lektury możemy przekonać się czytając wspomnienia Powstańców Styczniowych, Legionistów, Powstańców Warszawskich. Syzyfowe prace okupantów i zaborców szły w niwecz w zderzeniu z Mickiewiczem, Słowackim, Norwidem, Krasińskim. Skandalicznie niepoprawny Sienkiewicz był równym stopniu komendantem Powstania Warszawskiego, co Bór-Komorowski…

Dzisiaj jednak ludzie nie czytają.
Na czym opierają swoje wyobrażenie o świecie, o ludziach, o Bogu, o Stworzeniu?
Proszę mi pomóc: mylę się, jeśli sądzę, że z mediów? Czy ktoś z Państwa natknął się kiedyś na jakieś poważne badania w tej dziedzinie? Jakie są ich wyniki?

A więc jednak – Gierek, nie Gierek, Jaruzelski, nie Jaruzelski – media są ważne. Cholernie ważne. One kształtują świadomość obecnego i przyszłych pokoleń Polaków (ograniczmy się chwilowo do rozważania sytuacji w Polsce, chociaż, jako żywo, nie ma zasadniczej różnicy w ofercie mediów w Polsce i za granicą). Taka będzie przyszła Polska, jakie dzisiejsze media.

I tu wreszcie przechodzę do zasadniczego trzonu mojego manifesto. Do głupoty. Przymierzam się do niej nie po raz pierwszy. Kilkakrotnie już o niej pisałem, wywołując gromkie dźwięczenie tysięcy nożyc.
Ale niech rzuci pierwszy kamieniem, kto sądzi, że głupota nie istnieje. Istnieje, spotykamy się z nią na co dzień. Każde z nas. Nie mówiąc, nie pisząc o głupocie, nie spowodujemy, że ona zniknie. Nie sprawimy, że stanie się mniej głupia.
Głupota nie ma znaku, nie ma płci, nie ma przynależności politycznej (no, może akurat w Polsce ma, Państwo wiedzą oczywiście, w jakich ugrupowaniach się gromadzi)? J

Gdybym miał adresować te słowa do moich Kolegów po fachu, do wydawców, do ludzi mediów wszystkich wieków i rodzajów, powiedziałbym: głupota jest nudna!
Gdybym miał adresować te słowa do drugiej grupy winowajców, odpowiedzialnych za fatalny stan intelektualny mediów: czytelników, radiosłuchaczy i telewidzów, powiedziałbym: głupota jest nudna.

Głupota jest przewidywalna, nieciekawa, płaska, niezajmująca, codzienna, tuzinkowa, banalna, nieoryginalna; jest nudna.
Mądrość, w przeciwieństwie do głupoty, jest zaskakująca, intrygująca, zajmująca, złożona, głęboka, oryginalna: jest pasjonująca.

Co zatem sprawia, że głupota jest wszechobecna w telewizji, w prasie, by nie wspominać już o radiu?
Skoro głupota jest nudna, a mądrość ciekawa, to dlaczego wszelką mądrość starannie eliminuje się z ramówek telewizyjnych i radiowych, ze spiegli gazet i czasopism?

Każdy wydawca, udając mądrego (ale nie za bardzo, o mądrego wydawcę naprawdę trudno) powie: „ja oczywiście dałbym same mądre rzeczy, ale one się źle sprzedają; publiczność żąda głupoty i ja jej tę głupotę daję”. I na poparcie tej tezy wyciągnie badania oglądalności, słuchalności, czytelnictwa.
Ja w takiej sytuacji, wobec takiej jaskrawej oczywistości, spuszczam głowę, podkulam ogon i idę do domu, myśląc: „cholera, że też musiałem urodzić się takim cudakiem”… Badania oglądalności nie kłamią: im coś głupszego, tym większą ma oglądalność, słupki skaczą, że aż miło. I na odwrót: im coś mądrzejszego, tym chętniej odbiorcy rezygnują z przywileju z owych mądrości korzystania.

A przecież głupota jest nudna, a mądrość pasjonująca!

Starsi z państwa pamiętają zapewne budowę pierwszego nowoczesnego budynku w powojennej Warszawie: hotelu Forum. „Dlaczego Szwedzi to potrafią a Polacy nie”? – pytano wówczas powszechnie, ale odpowiedź była fałszywa: „gdyby nie komunizm, to też byśmy potrafili”…
Kto wybuduje Polakom stadiony na Euro 2012? Też cudzoziemcy. Chińczycy. „Dlaczego Chińczycy potrafią, a my nie”? – pyta się dzisiaj powszechnie. Ale odpowiedź jest fałszywa: „Bo oni są komuniści i pracują pod knutem, a my nie”.
Odpowiedzi są fałszywe, bo tak naprawdę, to Forum budowali robotnicy polscy. I, prawdopodobnie, lwią część prac przy stadionach na Euro 2012, też wykonają Polacy.
Tyle, że przy Forum menedżerami, organizującymi pracę Polaków byli Szwedzi. A przy stadionach na Euro, menedżerami, organizującymi pracę polskich robotników będą Chińczycy.

Państwo wysnuli już wniosek?

Z tymi naszymi gazetami, jest trochę jak z Forum i stadionami: nie mamy menedżerów z prawdziwego znaczenia. Nie będziemy teraz roztrząsać dlaczego tak się dzieje, powiemy tylko – kto chce, zrozumie – że mamy paru wybitnych polityków, szczycących się tytułami naukowymi. I to mówi wszystko o naszych uniwersytetach.

Jeżeli w mediach triumfuje nudna głupota, miast arcyciekawa mądrość, to to nie jest wina dziennikarzy, tak jak nie było winą robotników od Forum, ani nie będzie winą budowniczych stadionów.

Z tym komunizmem, to jednak jest coś na rzeczy. Komunizm był przeciwny rozwarstwieniu społeczeństwa, zróżnicowaniu płac między robotnikami i menedżerami. No spowodował katastrofę. Z której nie potrafimy się wydostać. Niedawno p. prezydent zawetował ustawę o godnym wynagradzaniu menedżerów. No, ale to zrozumiałe, bo wywodzi się z formacji bolszewickiej. Jest przekonany, że robotnicy i chłopi sami potrafią zbudować… już nie Forum, już nawet nie stadiony; przyszłą Polskę.
Chciałoby się powiedzieć: „dla Polaków wszystko, co na świecie najlepsze”. Ale w tym systemie bez menedżerów, na gadaniu, jak zwykle, się skończy. Wszystko na świecie, co jest dobrej jakości, wyprodukowane jest przez firmy, których menedżerowie zarabiają krocie: Merce, Beemki, nokie, apple… To wszystko, co wzbudza nasze tęskny, czy nasze pożądanie, to wszystko, czego innym zazdrościmy. Gdybyśmy spróbowali płacić naszym menedżerom tyle, co prezesowi VW, GE czy LG, to Fakt, czy Superekspres – po bolszewicku – zaraz wydrukowałyby płomienne artykuły pełne świętego oburzenia, że to niemoralnie dawać menedżerom tyle pieniędzy, skoro robotnik w tej samej fabryce zarabia tak mało…
A mądry Lee Kwan Jew, twórca Singapuru, w swojej książce, „Od trzeciego do pierwszego świata” napisał „żeby wszyscy mieli po dużo, bogatym trzeba dać znacznie więcej niż biednym”.
Inaczej mało zarabiający robotnicy będą nadal zarabiać mało. Ich nadzieje na większe zarobki mogą pokładać tylko w menedżerach, którzy będą zarabiać znacznie więcej niż oni… W Stoczni w Gdańsku, w stoczni w Szczecinie… Jeśli chce się, żeby nie padły, trzeba zatrudnić menedżera, który dostanie oburzająco dużo pieniędzy. I zrobi z obu stoczni kury, znoszące złote jaja, tak jak stocznie koreańskie czy norweskie… Inaczej – naprawdę szkoda wysiłku rządu, szkoda wysiłku związkowców: w wolnym świecie zero szans na sukces. Zero szans na przyzwoity poziom życia bez rewelacyjnie przygotowanych menedżerów, zarabiających rewelacyjne pieniądze, mieszkających w rewelacyjnych mieszkaniach i jeżdżących rewelacyjnymi samochodami w towarzystwie rewelacyjnych dziewczyn…

Sprawa z mediami jest zbyt poważna, żeby pozostawić ich w rękach niesprawnych menedżerów, zdolnych kierować się wyłącznie wynikami oglądalności, słuchalności, czy czytelnictwa. Jak wszędzie, potrzeba dobrych menedżerów. Naprawdę dobrych.
Są dwa sposoby, żeby to osiągnąć: będziemy mieli świetnych wydawców, którzy zrozumieją krótkowzroczność pogoni za „słupkami” i znajdą menedżerów, którzy pojmą także inne aspekty – zwłaszcza społeczno-narodowe – biznesu wydawniczego. Ale prędzej będziemy wspólnie podziwiać kaktus, rosnący na mojej dłoni...
Drugi sposób to ten, że na wydawcach wymogą to czytelnicy, radiosłuchacze, telewidzowie. Ale prędzej kaktusy wyrosną Państwu na dłoniach...
Cóż, ja mimo wszystko zabieram się za książkę o roślinach pustynnych…