Tak mi przykro, kiedy na mój widok ptaki podrywają się do lotu, sarny giną za drzewami, a łosie opuszczają łby, gotowe wziąć mnie na swoje piękne rogi.
Nie chcę im zrobić nic złego, nie chcę do niczego zmuszać, nawet dawać do zrozumienia, że życzyłbym sobie, by ze względu na mnie zachowywały się inaczej niż lubią, niż to jest w ich naturze.
Chciałbym, by nie patrzyły na mnie, jak na zagrożenie.
Ale patrzą.
Mądre.
Pachnę im kratami, niewolą. Pasztetem z dzika. Płetwą rekina. Przymusem.
Omylny Bóg dał władzę nad światem omylnym stworzeniom.
Dzieciom czarnego anioła.
poniedziałek, 7 lipca 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)