Zetknąłem się z nim kila razy. To nie moja bajka, nie podoba mi się jego nacjonalizm, nie dam głowy, czy charakterologicznie przypadlibyśmy sobie do gustu. Wydaje mi się mało serdeczny, znacznie bardziej zainteresowany własną karierą niż bliźnimi.
Ale dawno żadnego Polaka tak nie podziwiałem, jak Radka Sikorskiego podczas „Hard talk” ze dwa miesiące temu na BBC World. Wypadł rewelacyjnie. Ta audycja polega na braku ograniczeń w stawianiu pytań. Politycy, którzy zgadzają się w niej uczestniczyć nie mogą liczyć na salonowe maniery ani na taryfę ulgową ze strony pytającego. Wielu pewnych siebie możnych tego świata wychodzi stamtąd z połamanymi kośćmi. A Sikorski wypadł doskonale. Nie tylko nie dał się zapędzić w kozi róg, nie tylko odpowiedział wyczerpująco i interesująco na wszystkie pytania, ale na koniec umiał wzbudzić w widzach sympatię.
To musiało być na krótko przed ogłoszeniem decyzji o przejściu w szeregi PO. Pytany, naciskany przez prowadzącą, nie powiedział ani jednego złego słowa na temat żadnego z braci Kaczyńskich. Na bezpośrednie pytania na temat cech Lecha, Sikorski odpowiedział pytaniem: „Nie oczekuje Pani, że będę tutaj, za granicą, pozwalał sobie na krytykę osoby reprezentującej mój naród”? To, co prawda, znamionuje nacjonalistę; ja bym nie miał żadnych zahamowań w informowaniu europejskiej opinii publicznej o ułomnościach któregokolwiek z polskich prezydentów, ale jednocześnie pokazuje klasę przyszłego szefa polskiej dyplomacji.
Zarzuty, jakoby zażądał zbyt wiele w Waszyngtonie uważam za absurdalne. To prawda, Sikorski studiował z powodzeniem filozofię, nauki polityczne i ekonomię na prestiżowym Pembroke College na Oxfordzie, czyli w Wielkiej Brytanii, której był obywatelem, ale spędził też trzy lata w Waszyngtonie, jako „resident fellow” w American Enterprise Institute i jednocześnie dyrektor wykonawczy „Nowej Inicjatywy Atlantyckiej”. By nie wspomnieć już o fakcie, że jest żonaty z Amerykanką, wybitną dziennikarką Anne Applebaum, która nie tylko jest laureatką Nagrody Pulitzera za książkę o sowieckich gułagach, ale, z pragmatycznego punktu widzenia, także członkiem zarządu jednej z najważniejszych amerykańskich gazet, The Washington Post, a więc osobą ulokowaną w samym sercu amerykańskiej elity ekonomiczno-politycznej. Sugestie, jakoby bracia Kaczyńscy czy p. Fotyga znali się na Ameryce lepiej od Sikorskiego, są więc, delikatnie mówiąc, tyleż śmiałe, co nieuzasadnione.
Nie mam dokładniejszych informacji na temat stopnia zaangażowania Radka Sikorskiego w Media Corporation, największe przedsiębiorstwo medialne świata. Był doradcą ds. inwestycji w Polsce jego właściciela Ruperta Murdocha, ale, zważywszy, że istotniejsze inwestycje australijskiego businessmana w Polsce są świeże (Telewizja Puls) i pochodzą z okresu, w którym Sikorski już dla niego nie pracował, chyba nie odniósł na tym polu większych sukcesów.
Może najmniej entuzjazmu wzbudza jego członkowstwo – z czasów studiów na Oxfordzie – w osławionym Bullingdon Club, ekskluzywnym „klubie dla bogatych degeneratów”, oczywiście wyłącznie mężczyzn, którego głównym zajęciem jest obżeranie się najwytworniejszymi potrawami świata, opijanie drogimi alkoholami i systematycznym niszczeniem wszystkiego, co pozostaje w zasięgu ręki objedzonych i opitych nierobów.
No i drugi zarzut, jaki przychodzi mi do głowy, to ten, że może za mało się zna na Unii Europejskiej, może zbyt mało jest nią zafascynowany, nie zna przynajmniej kilku europejskich języków…
W sumie, choć nie przewiduję jakichś fajerwerków sympatii do nowego ministra polskich Spraw Zagranicznych, sądzę, że jest on obecnie najlepiej do tej roli przygotowanym Polakiem.
A przed polską dyplomacją stoją zadania epokowe. Począwszy od naprawy tej katastrofy, do jakiej doprowadzili bracia Kaczyńscy z pomocą p. Fotygi, poprzez delikatną kwestię Tarczy, do obrony suwerenności Polski przed coraz mniej ukrywanymi ambicjami ekspansjonistycznymi putinowskiej Rosji (czego się nie da zrobić bez pełnej solidarności UE i Ameryki, a solidarność uda się osiągnąć wyłącznie poprzez zdolność przekonywania kluczowych postaci zachodniego świata jak wielkim zagrożeniem jest znów zbrojąca się Rosja.
Fotografia ze stron www. senat.gov.pl