wtorek, 11 sierpnia 2009

BLOGGER ODMAWIA WSPÓŁPRACY

Żona stara mi się właśnie wytłumaczyć, że kilkusetkilometrowa jazda, intensywne zwiedzanie jakiegoś miejsca, krótki sen w hotelu i następnego dnia znów kilkusetkilometrowa jazda do innego miejsca do żaden relaks. „Nie mieści się w kanonach odpoczynku”. Jej zdaniem usiąść w jednym miejscu i się nudzić – to dopiero odpoczynek, to prawdziwe zbieranie sił przed czekającym nas powrotem do pracy. Książka, spacer. Krzyżówka.

Ja całe życie namiętnie jeździłem z miejsca w miejsce. Od czterech lat osiadłem w Warszawie, gdzie moi szefowie uznali, że będę najbardziej pożyteczny, kiedy przykują mnie do biurka. Od tego są szefami, żeby lepiej wiedzieli. Już Konfucjusz mawiał, że cesarz ma zawsze rację, nawet, kiedy nie ma racji i dopiero podporządkowując się ślepo jego woli można osiągnąć stan niebiańskiego pokoju wewnętrznego…


Mnie jednak ciągnie. Mnie jednak piórko swędzi. Chciałbym pożreć oczami cały ten piękny świat, zanim zniknie. Czy świat, czy ja, na jedno wychodzi.


Siedzenie w jednym miejscu, choćby pięknym, wytwarza we mnie poczucie winy, że jeszcze tyle miejsc nie obejrzanych, tyle, mimo obietnic, nie odwiedzonych ponownie…