piątek, 17 lipca 2009

Czy to co twoje, ma być zatracone?

Boże, jak ja uwielbiałem, jak podziwiałem tego człowieka!

Jednym z najskrytszych, niespełnionych marzeń moich było: poznać go! Ale nie tak przelotnie, powierzchownie, jak dziennikarz poznaje premierów i prezydentów gdzieś między schodami samolotu a drzwiami pokoju hotelowego, ale tak serdecznie… Nie podjąłem próby: z wiekiem docierała do mnie świadomość, że nie potrafiłbym być dla niego partnerem. „Zabierać jego cenny czas? To byłaby zbrodnia, dla mnie chwila przyjemności, dla reszty świata – kto wie? – strata rozdziału jego kolejnej książki czy eseju; a żal byłoby jednego choćby zdania”…

A jednak stoję po tej samej stronie…
… „Represje marca 1968 roku nie budziły we mnie uczucia grozy, lecz obrzydzenie. Ten wylew chamstwa i nienawiści nie był może całkiem nieoczekiwany, ujawnił jakąś stronę ówczesnego ustroju…

… „Wszystkie prawie przejawy propagandy nienawiści ukazują się jako sposoby zbudowania braterskiej wspólnoty na świecie, a nienawiść do zła (albo tego, co każdorazowo jako zło bywa określane) czyni automatycznie nienawidzącego świętym, zupełnie jak gdyby chodziło tu o przykład logicznego prawa podwójnej negacji: kto nienawidzi tego, który nienawidzi rzeczy świętych, sam jest święty”…

Modlitwa:
Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,
Wokoło lecą szmaty zapalone;
Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny,
Czy to co twoje, ma być zatracone?

Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą - czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie!


Rozglądam się: jakże pusto wokoło!