niedziela, 2 listopada 2008

POLSKA W NOSIE

Na moje jeremiady nad młodym pokoleniem Pani Teresa odpowiedziała: „Zwykle takie wnioski każdy wysuwa na podstawie środowiska w którym żyje. Ale czy przypadkiem młode pokolenie nie uczy się od poprzedniego pokolenia? (…) jestem z tego pokolenia o którym Pan pisze i wszelkie nieprawidłowości jakie oglądam dnia powszedniego, dokonują ludzie z pokolenia moich rodziców”.

Tak, Pani Tereso, ma Pani rację: obracam się w środowisku młodych dziennikarzy.
Nie dziwi mnie ich niewiarygodna ignorancja - sam zapewne taki byłem w ich wieku. Dziwi bezideowość, gładkość, z jaką wzruszają ramionami na to, co dla Polski i Polaków ważne...
Jeśli zająłem się dziennikarstwem, to nie dlatego, żeby być sławnym i bogatym (maksimum 5 dziennikarzy w Polsce może się poszczycić podobnymi osiągnięciami), ale - jakby to powiedzieć - bo miałem Polskę w głowie. Pani rówieśnicy mają? Ja nie zauważyłem...

Mam wrażenie, że moje pokolenie alergicznie odrzucało okupacyjną obsesję naszych rodziców; niewielu z nich potrafiło uznać tamtą traumę za przeszłość.
Pani pokolenie podobnie reaguje na tzw. "etos solidarnościowy" mojego pokolenia. OK., Wasze prawo. Ale jest skłonne pakować ów etos do jednego worka z "etosem pezetpeerowskim", a to diabelnie boli ludzi z etosem solidarnościowym związanych...


Moje pokolenie nie rozliczyło się ze sobą i już pewnie tego nie dokona, bo ludzi z obozu solidarnościowego mierzi fakt, że owego rozliczenia usiłują dokonać obrzydliwcy w rodzaju Ziobrów, Macierewiczów, Wassermanów i Kaczyńskich.


Moje pokolenie było głęboko podzielone: część żyła rytmem wystukiwanym przez partię, powstałą po to, by z polskich łajdaków ułożyć klasę rządzącą w imię niepolskich interesów. Część - najpierw znikoma, potem coraz liczniejsza – w opozycji do tego, połączyła rygor moralny z interesem narodowym.
Niestety, ta cześć została zatruta przez endecki zastrzyk. To łatwa pomyłka: kiedy dwa ugrupowania mają wspólnego wroga, łatwo uznać, że jest się sojusznikami.
Ja od początku nie żywiłem specjalnych sympatii do ROPCIO czy KPN-u, sądziłem, że środowisko KOR-u nie powinno się z nimi zadawać. Przeważyło jednak przekonanie, że jedyna szansa na zwycięstwo tkwi w jedności. Najsłuszniej w świecie, zapewne.
Ale, jak to zwykle bywa, kiedy wspólny wróg zanika, w całym swym dramatyzmie wychodzą podziały. Tak musiało być i tak się stało; tak przebiegała cała 19-letnia historia niepodległej Polski.
Ja osobiście uważam, że czas już skończyć z solidarnościowym mitem, czas, by powstały zupełnie nowe ugrupowania polityczne; naturalne, europejskie - ludowo-chadeckie i socjaldemokratyczne. Niestety nie potrafimy oderwać się od przeszłości, jak nie potrafiły się oderwać od swojej pokolenia powstańców listopadowych, styczniowych, legionistów, powstańców warszawskich...
Ma Pani prawo pogardzać moim podzielonym pokoleniem.
Ale, proszę mi wybaczyć, tumiwisizmu narodowego Pani pokolenie nie nauczyło się od Polaków solidarnościowych, uczycie się od niewłaściwych ludzi...


Ja miałem nadzieję, że Pani pokolenie, wychowane bez wojny i istotniejszych konfliktów, wychowane w dobrobycie, potrafi się wreszcie zająć PRZYSZŁOŚCIĄ Polski. Miałem nadzieję, że zgniewa się i przegna od władzy moje pokolenie.
Ale - chciałbym się mylić - mam wrażenie, że Pani pokolenie ma Polskę w nosie.