Zaskakujące, jak Państwo odebrali mój tekst o starości, o nieprzystawaniu do współczesnego świata...
Pan Jas ma rację: pojedyncze oszołomy, takie jak wymienieni w jego liście gentlemani, miast siedzieć po szynkach i zamtuzach, gdzie ich miejsce, sprowadzają nieszczęścia na całe narody.
Ale to, wbrew samousprawiedliwiającej tezie P. Jas'a, nie świadczy źle o wspomnianych, chorych umysłowo jednostkach, ale o całych narodach.
I słabe to pocieszenie, że narody bardziej rozwinięte cywilizacyjnie od naszego, wpadły, całkiem niedawno nawet, w podobną pułapkę... Świeże przykłady oszałamiającego (!) sukcesu Tymińskiego, Rydzyka i Kaczyńskich, świadczą źle o nas samych...
Ale to na marginesie...
Zawsze wierzyłem, że narzekania na "dzisiejszą młodzież" nie mają sensu, że, niezależnie od zwrotów historii, nastrojów społecznych, kontekstu religijnego czy ekonomicznego, elity, wykształcona i mądra mniejszość, zdołają przenieść zdrowego ducha narodu przez katarakty, przez pokolenia...
Moja pewność została zachwiana. Nie wiem, czy to wina mediów, czy bylejakości szkół, ale mam wrażenie, że ludzie, którzy powinni stanowić dzisiejsze elity są zagubieni, zdezorientowani, pozbawieni moralnej busoli.
Miało ją nawet uwikłane w komunistyczne obrzydlistwo pokolenie naszych ojców...
A pokolenie naszych dzieci nie.
Autorytety Jana Pawła czy prof. Bartoszewskiego to często listki figowe; zasłaniają ich królewską nagość, a nie przekładają się na życie i na pracę.
W gruncie rzeczy chodzi o wyznaczenie sobie w życiu nieprzekraczalnej bariery moralnej.
Bariery moralne naszego pokolenia? Gdzieś jeszcze można je odszukać; przemawia za nami Okrągły Stół, obalony komunizm, budowa Nowej Polski na całkiem solidnych, zważywszy okoliczności, fundamentach.
Barier moralnych (i - zwłaszcza - intelektualnych) pokolenia naszych dzieci - doszukać się nie potrafię...