sobota, 10 maja 2008

IDĘ SIĘ TARZAĆ

Wypatrywałem tej wiosny jak zbawienia i jest, w całej okazałości. Nie mogę się na nią napatrzeć, nie mogę nacieszyć. Wiosna we Włoszech jest olśniewająca, ale w Polsce graniczy z cudem, eksploduje wbrew zimnym wiatrom, chmurzyskom i deszczom. Najchętniej łaziłbym po trawie na bosaka od rana do wieczora w stroju niedbałym, jak za czasów dziecinnych, ale robota… Od 6.30 do wieczora w czterech, choć przeszklonych ścianach. Muszę się zadowolić tęsknymi spojrzeniami przez okno.
Teraz martwi mnie, że płatki zaczynają już opadać… Wiosna zaraz się skończy, a je się w niej nie wytarzam. Psiakość…
Na szczęście weekend. Państwo wybaczą, ale mam umówione spotkanie. Idę się tarzać. Serdeczności!