wtorek, 22 stycznia 2008

MAMY PROBLEM

Wczoraj oglądałem transmisję z kieleckiego spotkania z Janem Grossem.
Wątek dyskusji o „Strachu” pojawił się już przy poprzednich felietonach.
Wydaje mi się, że, wbrew chęciom, powinienem zabrać głos również ja.
Po to, by wyrazić wdzięczność Grossowi.
Zastanawiałem się, czy ktoś za mojego życia zdoła wsadzić palec w paranoiczny, wszechobecny polski antysemityzm, i to na tyle dobrze, żeby nas naprawdę zabolało.

Tylko powszechna dyskusja, tylko szczery rachunek sumienia, może coś w tej materii zmienić.
Nie wiem, czy i tym razem narodowa dyskusja nie skończy się na krótkotrwałym zamieszaniu. Ale chyba trochę nas zabolało.

Jak już napisałem: a polskim antysemityzmem jest tak, jak z alkoholizmem, by zacząć się leczyć, trzeba najpierw uznać, że ma się problem.

Do tej pory Polacy oddalali ów problem od siebie; starali się zepchnąć gdzieś głęboko, poniżej pokładów podświadomości.

Nawet przyzwoici na ogół ludzie mówili z przekonaniem piramidalne głupstwa w rodzaju: „Takie książki powstają na zamówienie amerykańskich Żydów” – jak gdyby amerykańscy Żydzi nie mieli nic innego do roboty, jak tylko siedzieć i zamawiać książki. To podświadoma, lecz obrzydliwa oznaka antysemityzmu.

Mówili: „No tak, fakty są faktami, ale lepiej, żeby takich książek nie pisano, bo one oczerniają wizerunek Polski i Polaków w świecie”. Nie przejmujcie się Panowie i Panie, naszym wizerunkiem, przejmujcie się własnym sumieniem.
Inni mówią: „Nie ma odpowiedzialności narodowej, nie ma odpowiedzialności zbiorowej, za przestępstwa wobec Żydów odpowiadają ich sprawcy”. Jasne, w świetle prawa – mucha nie siada. Gorzej z sumieniem. Przyjemnie i komfortowo jest żyć w przekonaniu, że jesteśmy społeczeństwem ludzi doskonałych, że obrzydlistwa robiły inne narody, a my, co najwyżej, padaliśmy ich ofiarą.
Komfortowo, ale nieprawdziwie.

Nie sądzę, żeby to było zjawisko masowe, ale wielu młodych Niemców, do których dociera, co robili ich dziadkowie, stają się ochotnikami w Auschwitzu i innych obozach zagłady, by te materialne dowody ich zbrodni przetrwały ku przestrodze innym pokoleniom. Działają w organizacjach humanitarnych i wolontariacie, a w Niemczech jest tych organizacji więcej, niż w jakimkolwiek innym kraju europejskim. To taka forma ekspiacji. A

le niemieckie podręczniki historii nie zafałszowują, nie przemilczają, jak to czynią nasze.
Nie widzę wśród rodaków żadnych zrywów, nie widzę zbiorowego, polskiego rachunku sumienia. Za grzechy wobec Żydów, wobec Ukraińców, wobec Litwinów, wobec Niemców… Tak, zaraz usłyszę: „Oni też mają grzechy wobec nas”. Święta prawda, ale ich grzechy, to ich problem. My zajmijmy się naszymi. Zaczynając od wyznania, że mamy problem. Samym sobie.


Fotografia z portalu www.tvn24.pl