czwartek, 27 września 2007

MY I ZIMBABWE

Pan premier razem z Panią minister S. Z. (podobno po wyborach zostanie sekretarką w biurze prezydenta) odnieśli kolejny sukces na arenie międzynarodowej.
OBWE zamierza przysłać obserwatorów na październikowe wybory. Jak do kraju Trzeciego Świata o podejrzanej konduicie.
I słusznie: nasza nadzieja w tym, że zagranica zechce nam pomóc, jak wtedy, kiedy trzeba było obalić komunizm i przywrócić demokrację.
Sympatia, jaką - dzięki Panu premierowi, Panu prezydentowi i Pani Minister Spraw Zagranicznych - cieszy się Polska na arenie międzynarodowej, da się tylko porównać z sympatią, jaka otacza Zimbabwe Roberta Mugabe, jeszcze kilkanaście lat temu oaza spokoju i względnego dobrobytu w Afryce.
Ale wszelkie doniesienia o katastrofie w postrzeganiu Polski pan premier zbywa: "to nieprawda. Wszystko dlatego, że nie zweryfikowaliśmy elit po 1989 r.".

Cóż - każdy okupant rozpoczyna od niszczenia elit okupowanego kraju: bez nich kontrola nad podbitym narodem jest dziecinnie prosta...