Szanowni Państwo,
Od kilku miesięcy nawet tu nie zaglądałem.
Proszę o wybaczenie.
Byłem wyczerpany fizycznie i psychicznie. Nadal jestem, choć może pojawiają się pierwsze oznaki poprawy. Źle znoszę ludzkie towarzystwo, nie mam ochoty na kontakty, za to wielkie zapotrzebowanie na samotność, ciszę i refleksję.
Nie wiem jeszcze, czy wrócę do pisania tego blogu, może kiedyś, ale pewnie nie tak regularnie i często, jak kiedyś. Chciałbym napisać książkę, ba, kilka książek, ale przy obecnym rytmie mojej pracy jest to wykluczone, to też powoduje wewnętrzną niewygodę.
Polska to męczący kraj; okazuje się, że nawet bardziej niż zabałaganione i pozbawione nadziei na poprawę Włochy. Zajmowanie się polską polityką powoduje, że czuję się brudny. Tu jakakolwiek argumentacja nie przynosi najmniejszego efektu. Tu się nic od czasów sarmackiej swawoli nie zmieniło. To wszyscy mają gęby powypychane „narodem”, „ojczyzną”, a nawet „Bogiem”, ale są jak ci zboczeńcy, onanizujący się za krzakiem, tak, żeby dzieci widziały ich nabrzmiałe, kostropate genitalia.
„Typowo polskie wartości” to warcholstwo, pijaństwo, bandytyzm, hucpa. Zabić 16-latka na święcie miasta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Kurski z Cugier-Kotką na kanapie. Przekręcone przez Kownackiego 100 milionów to „czarna propaganda”. Rząd PO-PSL „robi demolkę państwa”. „Siła spokoju”.
Mam dosyć i nie chcę.
Proszę zrozumieć.