Proszę otworzyć znów Studio Opinii. Piękna sprawa, nieprawdaż?
Na pierwszej stronie clip z piosenką dla Obamy.
Odruchowo byłem za McCainem. On nie da się nabrać Kremlowi, a obecne kierownictwo Kremla to imperium zła i zagrożenie dla świata.
Odruchowo byłem za McCainem, bo dawał gwarancje, że Ameryka się nie zmieni. A Ameryka to od końca II Wojny Światowej ostoja zachodniej cywilizacji, tego wszystkiego, tych wartości, do których jesteśmy tak przywiązani. Nie Europa, już dawno nie, rozdrobniona, skłócona, niezdolna do Akcji Europa, ale jej kontynuacja i przeciwieństwo – Ameryka.
Nie chcę, by cywilizacja jakiej zaznałem, o jakiej uczyłem się w szkole i kościele, cywilizacja w której rytmie żyję i pracuję, którą podziwiam na najwyższe wzloty ducha, za osiągnięcia gospodarcze i polityczne, za wolność i dobrobyt, jaki czasem dawała swoim obywatelom; nie chcę, by cywilizacja ta zniknęła.
Choć zdaję sobie sprawę, że jest to zapewne nieuniknione. Tak dynamicznie pnącej się Azji nic się nie oprze.
McCain dawał mi pewność, że znam Amerykę, że o jej przyszłość, a więc i o przyszłość zachodniego systemu wartości, nie muszę się obawiać. Obama nie dawał mi tej gwarancji.
Ale – tak to już ze mną bywa: przeczytałem Dekalog i wziąłem to poważnie, przeczytałem Kandyda i uwierzyłem w mądrość, przeczytałem Idiotę i uwierzyłem w geniusz, przeczytałem Nierzeczywistość i stałem się „kornikiem”… Teraz zaś posłuchałem piosenki w stylu, jakiego nie znoszę i uwierzyłem w Obamę.
Ktoś, kto może, kto potrafi dać Ameryce Future i Hope, wiarę i nadzieję, nie może nie dostać szansy.
Obama ogłosi koniec Ameryki – Wielkiej Kontynuacji i Antytezy Europy, jej lepszej wersji, piękniejszej bliźniaczki. Rozpocznie erę Ameryki amerykańskiej, murzyńsko hispańskiej, chińskiej, hinduskiej i indiańskiej, Ameryki bez WASP’ów, bez Watykanu, bez Edwarda VIII, bez dziadka w Killarney, bez kompleksów dla „Stały kłaj”…
Dla nas, w Europie, to będzie wyrok, ale sobie nań zasłużyliśmy. Nasza krótkowzroczność, nasze tchórzostwo, nasza niezdolność podejmowania decyzji i występowania z inicjatywą – są przerażające. Trudno, tak najwyraźniej musi być…
A dla Ameryki? Co dla Ameryki oznaczać będzie wybór Obamy?
Och, oczywiście, jego wzniosłe, lewicowe ideały prysną jak bańka mydlana w zderzeniu z rzeczywistością i starymi elitami, których nie zmoże nawet kryzys. Nie da każdej rodzinie domu, nie da powszechnej, publicznej służby zdrowia. Ale to nic: żaden polityk nie zasłynął jeszcze z wykonywania swoich przedwyborczych obietnic.
W polityce zagranicznej, po serii iluzji, że dialogiem da się cokolwiek osiągnąć, że ustępując wrogowi oddali się konflikt, i on zrozumie jak toczy się światek i jaką w tym światku rolę może odgrywać Ameryka.
Zasadnicze pytanie brzmi: jak długo uda się mu utrzymywać Amerykę w błogosławionym stanie Wiary, Przyszłości i Nadziei? Wiary w przyszłość i nadzieję?
Jeśli udałaby mu się ta sztuka, to na miejsce Ameryki którą znamy – pojawi się druga Ameryka. Silniejsza, sprawiedliwsza i lepsza. Bez irracjonalnego sentymentu do Europy, ale potężniejsza politycznie i militarnie.
Obama to będzie dla Europy zła wiadomość, ale widać to nieuniknione.
Jeśli nie możecie ich pokonać, przyłączcie się do nich.
Więc przyłączam się do Obamy, co daje Ameryce Wiarę i Nadzieję.