sobota, 1 marca 2008

JESZCZE NIE TERAZ...

Pan Jurek z Panią Kają proszą mnie o coś mniej mrocznego.
Nieba bym Państwu przychylił, aż się serce rwie, żeby porobić sobie jaja…
Ale jeszcze nie dzisiaj.

Bo dzisiaj, w sobotę, z parasolem nad głową, wśród podmuchów zimnego wiatru, trafiłem w miejsce, koło którego pospiesznie, z rzadka, przejeżdżałem, rzucając na boki roztargnione spojrzenia. Dziś się zatrzymałem. Zatrzymałem się na cmentarzu ofiar Powstania Warszawskiego.

Z ulic mojego miasta zebrano 104 tysiące zabitych istot ludzkich i ich szczątki złożono właśnie tam. Chodziłem między zaniedbanymi (skandalicznie zaniedbanymi, dodam) płytami i czytałem: Kowalski Stanisław lat 68, Kowalski Jan lat 43, Kowalska Barbara lat 41, Kowalski Paweł lat 17, Kowalska Ania lat 6, Kowalska Zosia lat 3 i 470 nieznanych…

Z ulic mojego miasta zebrano szczątki 104 tysięcy ludzi, zabitych w ciągu dwóch miesięcy niekończącej się hekatomby.
„Zabitych i spalonych koło kościoła świętego Wojciecha na Woli”…
„Przeniesionych z cmentarza na ulicy Mokotowskiej”…
Mieszkańców kamienicy na Ulicy Grzybowskiej…

Kiedy zatrzymał się tam ostatnio jakiś Niemiec? Czy popatrzył na zaniedbane tablice, wzruszył ramionami i pomyślał: „cóż – to wina moich przodków, nie możemy wiecznie przepraszać”?...

I ta moja sobotnia przechadzka pośród skandalicznie zaniedbanych wspólnych mogił miała miejsce w dzień po tym, jak sąd rejonowy w Strzelcach Opolskich uniewinnił trzech członków Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy w latach 2006 i 2007 na górze świętej Anny pozdrawiali się na modłę hitlerowską: wyciągniętą w górę ręką, a więc w geście, który włoscy i niemieccy faszyści nazywali „rzymskim salutem”…



Fotografia za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_Powsta%C5%84c%C3%B3w_Warszawy