sobota, 5 stycznia 2008

PRZYMIARKI Z KOŃCA NASZEGO ŚWIATA?


My tu gadu gadu, a tam w Iowa Obama spaceruje po Hilary w przód i w tył. I co gorsza, kobiety głosowały na Baracka a nie na panią Rodham Clinton...

Mało tego: integrystyczny, ubogi, pozbawiony poparcia przez finansowe lobby pastor baptysta Mike Huckabee, człowiek, który nienawidzi Wall Street i walczy z „systemem”, wygrywa z Mittem Romneyem, wybitnym menedżerem o inspiracjach religijnych, wyznawcą Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli mormonem, a więc człowiekiem wierzącym, że Bóg nadal porozumiewa się z rodzajem ludzkim poprzez proroków...

No tak, ja wiem, że tylko raz w historii ktoś, kto wygrał prawybory w Iowa został potem prezydentem, ale takiego sygnału nie powinno się lekceważyć...

Amerykanie będą wybierać między Murzynem a kobietą? Między baptystą a mormonem (wyznawcy trej religii są najbardziej poszukiwanymi, sumiennymi i uczciwymi pracownikami). Czy to jest sygnał postępu, czy zachwiania amerykańskich wartości, american way of life?

Nie wystarczy im już wybór między konserwatywnymi, często tępogłowymi republikanami, a bardziej otwartymi demokratami?

Czyżby był to zwiastun końca naszego świata, świata opartego na niezmienności Ameryki?