niedziela, 23 grudnia 2007

Z CAŁEGO SERCA

To jednak jest zupełnie inny klimat... Eukaliptusy mają jeszcze zielone liście, pinie wyglądają jak ufryzowane... I nic - bezwstydne - nie robią, żeby ukryć swoje coiffeury, prężą się do nieba, żeby każdy je zobaczył.
Akurat teraz tyrady o globalnym ociepleniu w Rzymie się nie sprawdzają: nad ranem nawet na minusie, a to w grudniu rzadkość... I w ciągu dnia też jakoś nijako rozpiąć kurtkę...
Na ulicach obłęd nawet większy niż kiedyś. Grudzień w Rzymie to piekło. Ludzie szaleją. Dostają "trzynastkę" i wydaje im się, że stać ich na wszystko. Roją się od sklepu do sklepu, żeby zadośćuczynić pogańskiemu bożkowi konsumpcji, barbarzyńskiemu rytuałowi "kup i wyrzuć". Nawet na skuterze nie da się przejechać, świątek czy piątek... Stójkowi, najgorsza z włoskich mafii, stoją na każdym rogu z wyciągniętą łapą... Na Kapitolu zabrali nam producenta, żeby sprawdzić, czy zezwolenie na kręcenie jest dobre, czy nie. Ponad godzinę sprawdzali; część mówiła, że zezwolenie jest jak drut, inni, że może lepiej poczekać na kolejnego specjalistę, żeby się wypowiedział jeszcze bardziej autorytatywnie...
Times, WSJ, FT i inne gazety rozpisują się nad kryzysem Italii. Ja, smętnie, do tych lamentów dołożyłbym swoje trzy grosze: to jedyny bodaj kraj UE, który się nie rozwija. Taki, jaki jest - pozostaje zupełnie odporny na wszelkie reformy... Ani komuniści nie są w stanie zupełnie go zniszczyć, ani Berlusconi - malowany liberał - go naprawić...
Ale - jak oni to robią? - kluski nadal potrafią robić po mistrzowsku, kawa ma niepowtarzalny smak, a zapach podsmażanego na oliwie czosnku może nawet najbardziej odpornego przyprawić o zawroty głowy...
No i Wigilia... Tutaj to okazja do postnej kolacyjki, ot tak, dla zabicia czasu w oczekiwaniu na Pasterkę... W dalekim kraju pewnie sypie śnieg... Ciągnące sanie konie dzwonią dzwonkami... Dzieciaki przykładają ucho do drzwi obory, by posłuchać, jak bydło raz do roku ludzkim głosem mówi... Pachnące siano pod obrusem suto zastawionego stołu... I talerz dla samotnego wędrowca, który nie zdążył do rodziny na święto Narodzenia Pańskiego...
I choinka... Góry prezentów Państwu pod nią życzę. I chwili zadumy, bo jest się nad czym zadumać w Boże Narodzenie.