piątek, 3 lipca 2009

VIAGGIO IN ITALIA

"Viaggio in Italia" to oczywiście tytuł filmu Roberto Rosselliniego z 1954 r.
Na nieocenionej „Kulturze” obejrzałem – po raz kolejny, ale po długiej przerwie – jak Martin Scorsese prezentuje rewolucję, jaką stanowiły w światowej kinematografii filmy Rosselliniego, Viscontiego, Antonioniego i Felliniego, przełom lat 50. i 60. (nie znoszę tego zwrotu) ubiegłego stulecia…
Przez chwilę ożyły młodzieńcze wspomnienia, stęchły zapach studenckich klubów filmowych, w których oglądałem, ba, pożerałem oczami tamte filmy.
To pewnie dlatego, choć zakochany w kulturze francuskiej, po nocy śniłem o suszącej się w poprzek ulic bieliźnie i magicznej architekturze włoskiego baroku.
Dzisiaj zorientowałem się, że na tamte filmy patrzę zupełnie inaczej.
Oczywiście, mam za sobą ćwierć wieku Włoch, codzienny kontakt uczynił magię – jeśli nie codziennością, to czymś oczywistym…
Wówczas, z tej strony żelaznej kurtyny, opowieści o żyjących dostatnio ludziach, przechodzących katuszę utraty wartości, zastąpionych gadżetami – wydawał mi się pociągającą dekadencją, abstrakcją, irytującą aberracją ludzi pozbawionych większych zmartwień. Dzisiaj tej egzotyki w filmach już się nie czuje.
Nie ma też pustych ulic i chodników; Włochy to tłum, który czyni poruszanie się nieznośnym, który doskonale przesłania uroki baroku czy starożytności.
Dziś tamte filmy wydają się linearne, to jest wydają się dziećmi literatury; rewolucyjnie sfilmowane, po mistrzowsku zagrane (Visconti i Antonioni potrafili wydobywać z aktorów genialne role, kompletnie wyzute z aktorstwa; Fellini, ten ze Słodkiego Życia i 8 i 1/2, zanegował aktorstwo przez jego groteskowe wyolbrzymienie, z naturszczykowskiego kiczu zrobił arcydzieło…
Bardzo byłbym ciekaw, jak odbierają ówczesne kino dzisiejsi młodzi, wrażliwi ludzie. Czy chłoną je, jak ja chłonąłem Langa, Pudowkina czy Eisensteina, zafascynowany wielkością, ale świadom, że to okazy muzealne? Pewnie tak, wszak to już tylko historia, wcale nie tak bliska historia Włoch, historia kina…

Acha; chciałbym poznać producenta, który chciałby podobne filmy wyprodukować dzisiaj. Pocałowałbym go w rękę.