poniedziałek, 22 września 2008

GENIALNI STRATEDZY

Ja już chyba rozumiem, dlaczego Donald Tusk nie chce wdrożyć procedury impeachmentu prezydenta Kaczyńskiego, choć byłyby po temu oczywiste podstawy konstytucyjne: zrozumiał, że im dłużej bracia Kaczyńscy są na publicznym widoku, tym dłużej i on pozostanie przy władzy.
Weźmy „aferę Asmusa”. „Genialny strateg” wymyślił, że zaszkodzi jednemu z głównych konkurentów Lecha Kaczyńskiego do fotela prezydenckiego A.D. 2010 – Radosławowi Sikorskiemu – oskarżając go o wyjawienie tajemnicy państwowej.
Pamiętają państwo: Sikorski wezwany do Pałacu, zamknięty w dźwiękoszczelnym pokoju i wypytywany prokuratorskim tonem: „czy zna pan Rona Asmusa?” (wpływowego w obozie amerykańskich Demokratów politologa) i „Czy pan jest tłumaczem” (tj. czy tłumaczył telefoniczną rozmowę premiera Tuska z wiceprezydentem USA Dickiem Cheneyem). Tymczasem: żadnego układu z Asmusem nie było, Sikorski nie tłumaczył rozmowy z Cheneyem, a Polska podpisała bardzo korzystne porozumienie z USA, jakiego nie potrafili wynegocjować pisowscy dyplomaci.

Tylko osoba niespełna rozumu może potraktować podobną rozmowę jako tajemnicę państwową. Nie koniec na tym. Powstaje kilka niepokojących pytań:
- Kto i dlaczego dostarcza prezydentowi nieprawdziwych informacji?
- Dlaczego ów ktoś jątrzy, zaognia konflikt między rządem a prezydentem?
- Dlaczego prezydent wierzy w takie bzdury? Czyżby to była jedna z osób najbliższych prezydentowi, osoba, do której prezydent ma zaufanie? Czy jest jednym z najbliższych współpracowników prezydenta?
- Czy najbliżsi doradcy prezydenta świadomie dostarczają głowie państwa polskiego nieprawdziwe informacje?
- Dlaczego ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta wprowadzają go w błąd? W imię jakich celów działają? W imię jakich sił wprowadzają w błąd prezydenta RP?
- Kto pierwszy stworzył pogłoskę, że Sikorski po cichu dogadał się z Demokratami za plecami prezydenta Busha? Dlaczego jego historię prezydent uznał za prawdopodobną?
- Może dlatego, że była to osoba z otoczenia premiera Tuska?
- Kto jest szpiegiem ludzi z otoczenia prezydenta, działającym w otoczeniu premiera? - Czy jest to osoba motywowana własną mitomanią, czy zawodowiec, który robi to za pieniądze?
- Jeśli szpieguje premiera za pieniądze, to kto mu je wypłaca?
- Jak te pieniądze są zaksięgowane?
- Czy istnieje w naszym kraju jakaś tajna służba, pozostająca poza kontrolą rządu, a wykorzystywana przez ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta?
- Czy ów szpieg pochodzi z nowego naboru, czy to stary ubek na usługach współpracowników prezydenta?

Te i inne pytania z pewnością wypłyną na procesie. A to oznacza, że z ewentualnego procesu przeciwko Sikorskiemu zdewastowany wyjdzie prezydent, jego brat i cały PiS.
Dlatego premier Tusk zrobi wszystko, by prawicowymi bolszewikami polskimi jak najdłużej rządzili ci sami, co teraz „genialni stratedzy”. Choćby się najbardziej starał, on nigdy im tak nie zaszkodzi, jak zaszkodzą sobie oni sami.

A w kwestii meritum: osobiście sądzę, że „afera Asmusa” nie została wykreowana przez jakiegoś szpiega w obozie Tuska, ale bezpośrednio przez chore umysły z otoczenia prezydenta, które wystawiają go na szwank i śmieszność. Najgorsze jest to, że on ich nadal słucha, nadal darzy ich zaufaniem. Tak jak tego b. ministra, który niedawno wszedł do Pałacu z wielką tubą pod pachą. Co było w tubie? To oczywiste: schemat Układu. Rozrysowany na kolorowo!
Foto: makieta pola bitwy pod Waterloo