Pierwszą decyzją rządu Tuska o charakterze międzynarodowym było wysłanie 350 polskich żołnierzy do Czadu.
To jedno z najcieplejszych miejsc na świecie, w samym sercu Afryki, kraj trzykrotnie większy od Polski, zamieszkany przez 10 milionów mieszkańców, a dokłądniej przez 9 większych plemion i kilkadziesiąt pomniejszych, mówiących ponad stoma językami! Na szczęście oficjalnym jest francuski (na równi z arabskim, a na południu z językiem Sara); kto nie jest analfabetą, mówi i pisze po francusku i arabsku.
Największą grupą narodowościową jest ludność Sara – ok. 30%, drugą – Arabowie – ok.13%. Pustynna Północ kraju jest zdecydowanie islamska (połowa ludności Czadu to muzułmanie); południe – chrześcijańskie (35%) i animistyczne.
80% ludzi żyje z rolnictwa, ale uwaga: Czad ma duże zasoby ropy naftowej (co najmniej 1 miliard baryłek) i w najbliższych latach przeżywać będzie boom gospodarczy; jeszcze do końca nie wiadomo, czy za sprawą Zachodu (głównie Francji) czy coraz potężniej obecnych na tym kontynencie Chin.
Kraj był częścią afrykańskich posiadłości francuskich do r. 1960, od uzyskania niepodległości, z większym lub mniejszym nasileniem toczą się tam wojny domowe. Ostatnio konflikty nabierają charakteru międzynarodowego, głównie za sprawą przylegającego do Czadu zachodniosudańskiego regionu Darfur. Były też zbrojne nieporozumienia z Libią.
Jak oświadczył wczoraj na konferencji prasowej minister Obrony Narodowej Bogdan Klich, fakt, że nasi żołnierze jadą do Czadu, jest wyrazem troski o to, by UE osiągnęła sukces”.
Chwalebne.
Ale skoro jednym z narodowych sportów Polaków jest wyliczanie, jakie korzyści mieliśmy osiągnąć i nie osiągnęliśmy w Iraku, może spróbujmy tez zastanowić się, jakie korzyści odniesiemy z obecności w Czadzie?
Czad to niemal wyłącznie wewnętrzna kwestia Francji. Nasze związki wojskowe z Francją są dość luźne. Może byśmy więc poprosili francuskiego ministra Herve’go Morina, żeby dostarczył Polakom nie tylko opieki logistycznej nad naszymi żołnierzami, ale również, by zechciał wycofać swoje weto dla wstąpienia Gruzji do NATO, które – jak się wyraził – „może niepotrzebnie zirytować Rosję”.
To jedno z najcieplejszych miejsc na świecie, w samym sercu Afryki, kraj trzykrotnie większy od Polski, zamieszkany przez 10 milionów mieszkańców, a dokłądniej przez 9 większych plemion i kilkadziesiąt pomniejszych, mówiących ponad stoma językami! Na szczęście oficjalnym jest francuski (na równi z arabskim, a na południu z językiem Sara); kto nie jest analfabetą, mówi i pisze po francusku i arabsku.
Największą grupą narodowościową jest ludność Sara – ok. 30%, drugą – Arabowie – ok.13%. Pustynna Północ kraju jest zdecydowanie islamska (połowa ludności Czadu to muzułmanie); południe – chrześcijańskie (35%) i animistyczne.
80% ludzi żyje z rolnictwa, ale uwaga: Czad ma duże zasoby ropy naftowej (co najmniej 1 miliard baryłek) i w najbliższych latach przeżywać będzie boom gospodarczy; jeszcze do końca nie wiadomo, czy za sprawą Zachodu (głównie Francji) czy coraz potężniej obecnych na tym kontynencie Chin.
Kraj był częścią afrykańskich posiadłości francuskich do r. 1960, od uzyskania niepodległości, z większym lub mniejszym nasileniem toczą się tam wojny domowe. Ostatnio konflikty nabierają charakteru międzynarodowego, głównie za sprawą przylegającego do Czadu zachodniosudańskiego regionu Darfur. Były też zbrojne nieporozumienia z Libią.
Jak oświadczył wczoraj na konferencji prasowej minister Obrony Narodowej Bogdan Klich, fakt, że nasi żołnierze jadą do Czadu, jest wyrazem troski o to, by UE osiągnęła sukces”.
Chwalebne.
Ale skoro jednym z narodowych sportów Polaków jest wyliczanie, jakie korzyści mieliśmy osiągnąć i nie osiągnęliśmy w Iraku, może spróbujmy tez zastanowić się, jakie korzyści odniesiemy z obecności w Czadzie?
Czad to niemal wyłącznie wewnętrzna kwestia Francji. Nasze związki wojskowe z Francją są dość luźne. Może byśmy więc poprosili francuskiego ministra Herve’go Morina, żeby dostarczył Polakom nie tylko opieki logistycznej nad naszymi żołnierzami, ale również, by zechciał wycofać swoje weto dla wstąpienia Gruzji do NATO, które – jak się wyraził – „może niepotrzebnie zirytować Rosję”.